1a

Analiza ścierających się sił w Polsce w kontekście obchodów patriotycznych

Emocje po 11. listopada nie u każdego są pozytywne, a powinny głównie być u osób mających się za patriotów. Natomiast negatywne emocje i przeciwne nastawienie do uczestników marszu niepodległości, występują u osób o innych poglądach.

My ludzie z Normalnego Kraju byliśmy, widzieliśmy i opinię sobie wyrobiliśmy na ten temat. Dopiero z perspektywy czasu widać kolejne rodzące się emocje w przeciwnie nastawianych do siebie grupach. Wnioski można wysnuć na podstawie zajść z tego roku oraz wcale nie mniej ciekawe na bazie dekady, na przestrzeni której był organizowany marsz niepodległości przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości w Warszawie.

Święto 11-go listopada to oficjalne święto państwa polskiego, ale czy ma ono do końca oficjalne znamiona, bez żadnych podtekstów? Ciężko odpowiedzieć na wszystkie nasuwające się pytania, lecz niektóre dają powody do głębszego przemyślenia i wcale nie rodzą pozytywnych odpowiedzi oraz optymistycznych prognoz na przyszłość.

Chęć demonstracji polskości i przypominania o patriotyzmie ma zapewne wielu obywateli polskich, którzy biorą udział w marszu lub są zwykłymi widzami z flagą bądź innymi symbolami, kojarzonymi z naszym krajem oraz historią Polski. I chwała im za to.

Po różnych epizodach związanych z marszem niepodległości nasuwa się jeszcze jedno kluczowe pytanie: czy aby nie ma sił działających przeciw, które najchętniej wymazałyby takie obchody święta niepodległości, a może i samo święto?

Epizod z wywieszeniem kilkunastometrowej, czarnej flagi z napisem: „Naziole won”, może świadczyć nie o odwadze samego jej wywieszenia, lecz raczej o dość licznym poparciu, ale i też o samym przyzwoleniu atakowanych na tak przedmiotowe ich traktowanie, pod nazewnictwem wskazującym na określoną kategorię ludzi, którymi oczywiście nie są. W wyniku tejże analizy, nie jest to podżeganie do wzajemnej walki ideologicznej i udowadniania niewłaściwego stosowania nazewnictwa, które w tym przypadku zostało użyte, niestety ze stratą dla dobrego wizerunku manifestujących, ale dla wzajemnego dialogu i wyjaśnienia oficjalnego co jest czym, a co nie, według oficjalnie przyjętych definicji przez świat nauki.

Innym przeciwstawnym epizodem do idei marszu niepodległości było wywieszenie dużo większej flagi Polski z naniesionymi symbolami, które nie kojarzą się z naszą historią, ani polskością, co może świadczyć nie o samej odwadze jej wywieszenia, ale raczej o dość licznym poparciu (bo to właśnie ono dodaje odwagi) ale i też o samym przyzwoleniu władz państwowych. W tym przypadku przyzwolenia nie było ze strony manifestujących, gdyż usunęli tę symbolikę wypaczającą nasz charakter państwa i spuściznę historyczną. Dlaczego można twierdzić, że ze strony władz jest przyzwolenie, ponieważ do dziś nic nie wiadomo o ściganiu osób propagujących łączenie symboliki wywracającej nasz porządek państwowy i naszą tradycję, a zajścia tego typu miały miejsce kilka lat z rzędu. Należy tu nadmienić, że nie miało to nic wspólnego ze sztuką, którą niektórzy tak zasłaniają się w ramach samoobrony. Obiektywnie patrząc można rzec wprost, że była to profanacja flagi państwowej, która powinna być ścigana z urzędu.

Tylko na podstawie już dwóch epizodów można stwierdzić, że przeciwne takiemu manifestowaniu w święto niepodległości nie są jedynie spontaniczne akty jednostek, lecz celowe działanie na szerszą skalę bliżej nieokreślonych grup.
Bardziej dobitnym przykładem świadczącym o sile przeciwników marszu i biorących w nim udział, był epizod zatrzymania marszu, który chwilowo się udał. Ktoś powie, że zawsze może się to przytrafić z takich, czy innych przyczyn. No, tak. Tylko żeby zatrzymać idący tłum w liczbie ok. 150 tys. ludzi (jak podają organizatorzy), to musi być całkiem niemała grupa i to z odpowiednim nastawieniem, a tym bardziej w przypadku, gdy weźmiemy pod uwagę szerokość Alei Jerozolimskich przed mostem Poniatowskiego, gdzie miało to miejsce. Bynajmniej nie jest to żadna wąską uliczka, lecz licząca ok. 30-35 metrów szerokości przestrzeń. Na szczęście blokujący marsz z napisem „Konstytucja” zostali sprawnie usunięci przez policję, w miarę cywilizowany sposób (przynajmniej w Warszawie).
Inne grupy manifestujące swą niechęć wobec biorących udział w marszu zostały sprytnie zasłonięte przez organizatorów marszu dużymi banerami – i tu wielki plus dla osób odpowiedzialnych za organizację i bezpieczeństwo wydarzenia.

Podsumowując ilość incydentów przeciw uczestnikom marszu niepodległości oraz liczbę osób biorących udział w tych incydentach należy się zastanowić, czy nie jest to chęć zmiany trendów z tzw. zachowań patriotycznych na innego typu? Na skalę niezainteresowanych takimi obchodami przekłada się dodatkowo liczba innych manifestacji organizowanych w ten sam dzień w Warszawie, w ilości 18-tu (jak podał Ratusz Warszawski). Oczywiście nie wszyscy z ich uczestników byli przeciwnikami, ale na pewno znaczna część była niezainteresowana takimi obchodami, oczywiście razem z władzami państwa, które praktycznie nie wzięły czynnego udziału w marszu.
Analizując ilościowe zaangażowanie obu stron, czyli uczestników świętujących w ramach marszów niepodległości oraz przeciwników takich obchodów, należy zastanowić się, jak liczne jest poparcie aktywistów po jednej i drugiej stronie t i jak zmieniała się jej liczebność w ciągu dekady, bo tyle już trwa ich organizowanie marszu.
Przeciwnicy nie tylko są aktywni w czasie obchodów tego święta, lecz padły już zapowiedzi o składaniu zawiadomień w sprawie szerzenia mowy nienawiści przez uczestników marszu niepodległości.
I tu należy postawić kolejne pytanie, jak daleko może to zajść, bo i sami przeciwnicy marszu również zioną pewną nienawiścią. Hasła typu: „Blokowaliśmy, blokujemy, będziemy blokować”, to tak jak z uparciuchem: „nie, bo nie”, a zawsze chodzi o to dlaczego nie?

Patrząc z pewnej perspektywy, da się zauważyć, że praktycznie w marszach biorą udział niezmiennie te same organizacje, które wywołują kontrowersje u przeciwników obchodów tego typu. Praktycznie ciągle te same media społecznościowe i chwała im za to, że nagłaśniają takie przedsięwzięcie, bo co by nie było ich zamiarem, to przynajmniej przypominają, że istnieje takie pojęcie, jak „niepodległość kraju”. Natomiast w mediach głównego nurtu, w tym telewizji publicznej, przez 10 lat właściwie nie było żadnego większego pozytywnego wydźwięku. I tu nasuwają się kolejne pytania: co jest nie tak, że praktycznie nie powiększa się ilość mniej lub bardziej zorganizowanych grup, które dołączałyby do takiego świętowania niepodległości. Choć w EWP zarejestrowanych jest 89 partii politycznych, gdzie oprócz tego można dodać jeszcze setki innego rodzaju ugrupowań? A może ludzie podświadomie wyczuwają, że nie ma niepodległości? Może to spektakl zarezerwowany dla tych samych aktorów, bo niestety niezmiennie przewija się tylko część twarzy z życia publicznego w tym przedsięwzięciu, jakim jest marsz. A co zresztą? Czyżby brak zainteresowania, nie ma co świętować, a może całkiem inne poglądy by wprowadzili? Nie odpowiemy jeszcze na te pytania teraz, ale dopiero dłuższa perspektywa czasowa, pozwoli wyciągnąć odpowiednie wnioski, bo obecnie na pewno nie jest tak, jak wygląda to na pierwszy rzut oka.

W miarę możliwości oceniając obiektywnie, należy postawić kolejne pytania, a czy do czegoś od strony przeciwników samego marszu, można mieć pewne zarzuty? Tak i nie, zależy jak kto to motywuje i kto inspiruje samych przeciwników, jak i organizatorów marszu, przynajmniej tego w Warszawie.
Okrzyk ze strony manifestujących: „Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę” nie jest przyjazną wypowiedzią i jest kierowany do określonej społeczności, choć wpada powiedzmy to melodyjnie w ucho, to nie jest to na pewno wyraz wielkiej sztuki tekstciarskiej, mimo iż przyjął się w coroczne pokrzykiwanie na trasach marszu. Sam tekst można rozpatrywać na wiele sposobów oraz to, co ma być tym sierpem i młotem – czy to tylko przenośnia, czy bardziej bezpośrednie odwołanie się do symboliki, a zarazem i do czynów? Póki co nikt tego nie wziął dosłownie przez dekadę obchodów marszu niepodległości, a my jako obserwatorzy możemy sobie życzyć, żeby tak dalej pozostało.
Innym tekstem drażniącym przeciwników marszu jest tekst: „(…) zamiast liści będą wisieć komuniści”. Jest to wprost wypowiedziana niechęć i antypatia do określonej grupy społecznej, ale czy powinna się ona tak objawiać? No właśnie… Żyjemy w świecie cywilizowanym, no i ponoć wzbogacenia uduchowionego, w różnych społeczeństwach w różny sposób. Analizując zachowania tej konkretnej grupy, a raczej uczestników, gdzie część modliła się przed rozpoczęciem marszu, a przecież wiara katolicka nie nawołuje do nienawiści w przeciwieństwie do niektórych wyznań. Co się więc stało, że padają takie wyrażenia? A może są to teksty prowokatorów, gdzie tłum podchwytuje słowa bezwiednie, nie myśląc jakie mogą być tego konsekwencje? Póki co, przez dekadę obchodów marszu niepodległości, nikt nie wziął tego dosłownie – i całe szczęście.
Co do prowokatorów, przeżywaliśmy ponad trzydzieści lat temu sytuacje, gdzie manifestujące swą opozycyjność wobec rządzących niezadowolone tłumy wychodziły na ulicę, a prowokatorzy wmieszani w nie niszczyli mienie zwykłych obywateli. Efektem takich zachowań była negatywna opinia społeczna oraz wyrabianie niechęci u ogółu społeczeństwa do manifestujących przeciwników socjalistycznej władzy PRL.
Należy sobie postawić pytanie, czy tu aby nie działają podobne mechanizmy uruchomione przez zatajone jednostki lub niezdające sobie sprawy z następstw wśród organizatorów marszu.
Ostatni tekst, który padł w zasadzie na samym początku po przywitaniu przybyłych na marsz zarówno tych z kraju, jak z zagranicy Polaków: „Jeden naród ponad granicami”, cóż było intencją wypowiedzi tego tekstu? Czy w świecie, gdzie różne losy skłoniły Polaków do wyjazdu za granicę, będzie to odwołaniem się do jedności, czy w dobie kosmopolityzmu występującego pod hasłem „globalizacji” w różnych dziedzinach ma nie być narodów, a wybieg socjotechniczny ma nas przyzwyczajać do takiego pojęcia, że nie ma być granic?

Jak źle by nie było, zawsze trzeba wyciągnąć pozytywne aspekty z każdej sprawy.
Wielkie dzięki ludziom przypominającym naszą historię, zawsze można wpasować się z epizodem edukacyjnym, przypominającym jak wiele sił – a w tym przypadku osób – działało przeciw Polakom. Aż dziw bierze, że przetrwaliśmy jako naród, pomimo tego, że tak wielu katów mieliśmy przeciw sobie.

W tym miejscu nie pozostaje nic innego, jak podziękować tym żywym i niezłomnym, co przypominają nam naszą tragiczną historię. Pozdrawiamy.

KONIEC